Miasto Radości
II

Kalkuta w kolorze żółtym
Wybiegam z dworca podekscytowana, jakby nie czując ciężaru plecaka ani też zmęczenia podróżą. Aż sama się dziwię, co sprawia, że tyle we mnie radości. Dlaczego większość innych wielkich miast tak mnie przytłacza, a Kalkuta na dzień dobry dostaje ode mnie taki kredyt zaufania? Podobno swoim nastawieniem tworzymy rzeczywistość, więc początek jest naprawdę niezły. Wraz z lokalnymi podróżnymi czekamy w kolorowej kolejce do miejskich taksówek.

IMG_6495

W nich kierowca dla odmiany włączy licznik i przejazd będzie dużo tańszy niż ustalony z góry przez prywaciarza. Nasza kolej. Wsiadamy do naszej obszernej żółtej ‘limuzyny’. Nie wiadomo kiedy zrobiło się ciemno, ale życie na ulicach wciąż tętni. Małe sklepiki, zakłady, warzywno-owocowe stoiska, ludzie przeciskający się w sobie tylko znanym kierunku. Taksówek są tu chyba tysiące.

IMG_6502 I wszędzie ten żółty kolor przebija się na plan pierwszy. Słonecznie rozpromieniając ulice i twarze ludzi. Prawdziwe miasto radości. Mała dziewczynka ciągnie mamę za rękę w stronę jezdni. Ta próbuje jej coś tłumaczyć, ciągnąc w przeciwnym kierunku. W końcu mała nie czekając chwili przykuca na boku, by zrobić siusiu. Matka rozgląda się zaniepokojona. Obserwuję tę scenę, zastanawiając się, jakie wzbudzi reakcje przechodniów. W Chinach było to przecież czymś całkowicie normalnym. Tu inaczej, kobieta wyraźnie zaniepokojona pośpiesza córkę. Starszy mężczyzna nie czekając chwili, zrywa się z miejsca i gestykulując zamaszyście, zaczyna wykrzykiwać reprymendę. Gdy do ogólnej dezaprobaty przyłączają się kolejne osoby, nasz samochód rusza na zielonym świetle. Miasto jest dużo czystsze niż Delhi i prawdopodobnie ten właśnie brak obojętności ma na to spory wpływ. Podziwiamy piękno kolonialnych budynków, które mimo, iż podniszczone, wciąż wyglądają bardzo okazale. Rikszarz dobija targu z pasażerem, grupa mężczyzn gromadzi się przy lokalnej pijalni herbaty, dzieci bawią się na chodniku…

IMG_6512

IMG_6510

IMG_6514To nie jest Kalkuta, jaką pamiętam z książki, mimo to robi na mnie duże wrażenie. Natychmiast czuję, że trzy dni to będzie za mało. Spokojnie moglibyśmy spędzić tu więcej czasu. Tyle jest do zwiedzenia, a chętnie też powłóczyłabym się bez planu obserwując życie ulicy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*
*
Website

*