Gobi

X

Śpiewająca wydma  

IMG_2907-001

Na wydmę ruszamy w samo południe. W plecaku zapas wody, jedzenie na piknik i kurtki w razie popsucia pogody. Jest piękne słońce, a po wczorajszym wietrze ani śladu. Mijamy rodzinę Niemców, wracających właśnie z wydmy. To jedyni turyści, jakich spotykaliśmy od wyjazdu z Ułan Bator. Oni mówią o nas to samo. Mieszkają w jurcie obok naszej. Wraz z dwójką małych dzieci też dotarli do Mongolii koleją transsyberyjską. Przed nimi Chiny, a stamtąd lecą do Australii. Niesamowite! Ich dzieci mają 4 i 5 lat. IMG_2662

Początkowo idziemy w stronę pustyni ich śladami, a gdy te się urywają, ruszamy po jak najłagodniejszych zboczach. Piach sypie się pod nogami, które grzęzną głęboko, więc ciężko jest wspinać się w górę po stromym zboczu. To jak taka wieeeelka plaża, tylko morza jakoś nie widać… Dochodzimy może do połowy wydmy. Widok roztacza się stąd przepiękny. Jeziorko zaczyna sprawiać wrażenie małej kałuży, a nasze jurty to zupełnie malutkie białe plamki w oddali. 

IMG_2666

IMG_2685

Zastanawiamy się, czy uda się wejść na samą górę i co jest po drugiej stronie. Ani ja, ani Paweł, nigdy nie byliśmy na pustyni.. Niby wiadomo – masa piachu i rozległa przestrzeń – ale jak tu się nie wdrapać na samą górę i zobaczyć na własne oczy! W końcu docieramy na szczyt. Jeszcze tylko jeden krok…

Ale czad! Widok jest nieziemski. Piaszczyste pagórki ciągną się w nieskończoność, a daleko, daleko na horyzoncie skaliste góry. 

IMG_2851

I wiecie co… ta wydma naprawdę śpiewa! Gdy się idzie po piachu i zapada w niego, wydaje on specyficzny niski i basowy dźwięk buczenia. 

IMG_2854

Biegamy w te i z powrotem boso po gorącym piachu, ciesząc się jak dzieci.  IMG_2796  Ciężko jest opisać tę przestrzeń. To jedno z piękniejszych miejsc, jakie widziałam w życiu. Wygrzewamy się tam długo, jak jaszczurki na słońcu. IMG_2782

Podczas pikniku zdajemy sobie sprawę z tego, że dziś jest Wielka Sobota i w Polsce właśnie zaczynają się święta. Z jednej strony jest tak pięknie, jednak trochę tęskno za rodziną i przyjaciółmi, gdy się pomyśli o tych wszystkich świątecznych spotkaniach. Gdyby tak można było wszystkich Was tu teleportować i urządzić sobie jutro na wydmie poranny piknik wielkanocny z jajami i babką. Miejsca na wydmie wystarczy dla wszystkich…

Wracamy wykończeni. Śladami stóp rysuję jeszcze wielką mandalę na ścianie wydmy, którą oglądamy już z dołu (po rozsypaniu piachu przybiera ona jednak kształt kwadratu.. Taka ot quatrala! Ciekawe, co na ten mój bezbożny czyn matka ziemia?? 😉

IMG_2914Głodni i zmęczeni obmyślamy wracając, jak to zaraz napalimy w piecu i zrobimy ciepłą herbatę. Na obiad będzie dziś zupa. O!

Wszystko się idealnie uklada, bo Buggy też chce zostać tu dzień dłużej.

Niestety, wita nas jakiś niemrawy i blady. Zatruł się czymś biedaczek. Snuje się jakoś bez życia. Prosi nas o aspirynę, gotuje też sobie wodę z solą, która ponoć najlepsza na zatrucia. Mongołowie bardzo wierzą w lecznicze działanie wody z solą. A wieczorem przed snem przyglądamy się zdumieni, jak sam stawia sobie bańki na ramieniu. Wrzuca do zwykłego małego słoiczka kawałek podpalonej gazety, po czym ‘pyk’ i bańka już na ramieniu. Wspominamy z Pawłem czasy, gdy w Polsce stawiało się dzieciom bańki na plecach. Wszystkie te stare, naturalne sposoby leczenia, wyparte zostały przez przemysł farmaceutyczny. Wielkie korporacje dorabiają się kroci na schorowanych ludziach, mających nadzieję na wyleczanie dolegliwości. Niestety z powodu niepożądanych skutków ubocznych, lecząc jedno, szkodzą sobie na coś innego.  I tak się to kręci w kółko. Przemysł się rozrasta, ludzie nie ufają już naturalnym sposobom, a aptek i leków tylko przybywa. Nie ma co popadać w skrajność, ALE jaka część tych leków jest nam naprawdę potrzebna??? I na czym właściwie polegały te bańki? Jak to działa? Zwykle szarlataństwo, czy coś w tym jest?

Słyszę równomierne oddechy śpiących Pawła i Buggiego, z dworu dobiega szczekanie Szarika. Dorzucę jeszcze do pieca.. Dobranoc.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*
*
Website

*