Kong Lo

II

Wioska Kong Lo

IMG_5024

IMG_5021

IMG_4964Poranki w laotańskiej wsi są najpiękniejsze. Uwielbiam wciąż jeszcze leżąc w łóżku przysłuchiwać się odgłosom dobiegającym z podwórka. Gospodarze i ich dzieci są na nogach od świtu i niezrozumiałymi dla mnie okrzykami organizują pracę. IMG_4967Słyszę, jak zrywają liście z drzewa bananowca tuż przed naszym domem… Dzieci popiskują i wykrzykują coś po laotańsku, biegając nieopodal. Słychać też silnik traktora, który jeżdżąc w tę i z powrotem,  przewozi coś z miejsca na miejsce. Po śniadaniu siadam sobie nieśmiało na ławce obok czwórki dzieciaków. Pochłonięte zabawą w piachu, zdają się mnie nie zauważać. Mają po trzy, cztery lata. Po raz kolejny zdumiewa mnie to, jak azjatyckie dzieci zajmują się sobą same. IMG_4991

IMG_4987Starsza dziewczynka złości się na młodszą, chwyta piach w dłonie, chcąc wymierzyć sprawiedliwość. Chłopczyk tuż obok staje w obronie małej i już po chwili cała trójka biegnie w kąt podwórka z naręczem patyków. Inny chłopiec spaceruje po rurze, przechodzącej tuż przy budynku, w którym rodzice susza liście tytoniu. Traci równowagę i wpada w dziurę między rurą a ścianą budynku. Zerka czym prędzej w róg podwórka tuż przy suszarni, gdzie dorośli porcjują tytoń. Uff… nikt nic nie zauważył. Dzieciaki wybuchają śmiechem, po czym wszystkie  skrupulatnie oglądają jego rany i przetarty nadgarstek. Mały oblizuje go śliną i wraca do zabawy.

W rogu podwórka zauważam malutkie, może roczne dziecko. Spaceruje w ‘chodziku’. Przechadzając się po całym podwórku, zagląda w każdy kąt i poznaje otoczenie. Wyraz twarzy skupiony, na przemian rysuje się na niej zdumienie i radość. IMG_4984 Maluch całkowicie pochłonięty jest poznawaniem otaczającej rzeczywistości. Podobnie jak z resztą dzieciaków, nikt z dorosłych nie zwraca na niego uwagi. Przypomina mi się książka Jean Liedorf i jej teoria kontinuum, której jednym z założeń jest fakt, iż dzieci pozostawione bez uwagi, przejmują odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo i mają silnie uaktywniony instynkt samozachowawczy. Ów naturalny instynkt nie pozwala im się skrzywdzić. Zachodni sposób wychowania, nadmierna kontrola i opiekuńczość zabija ów instynkt. Dziecko zaczyna polegać głównie na opiekunie i głównie w nim szukać oparcia. Przestaje być czujne, ulega rozleniwieniu wiedząc, że rodzic go ochroni.

Jean Lidorf badała to zjawisko u plemion ameryki południowej. Interesujące, że to co opisuje, można zaobserwować również w tutejszych rodzinach. Ludzie, żyjący w zgodzie z naturą, na pierwszy rzut oka mogą się wydać prymitywni, jednak w rzeczywistości posiadają głęboką mądrość i dużo silniejszy instynkt oraz większy dostęp do intuicji. Dziecko rozwija swą naturalną mądrość, zamiast ślepego ufania innym. Dotyka, sprawdza, bada, doświadcza, czasem się przy tym uderzy, czasem przewróci, jednak wszystko to jest częścią ważnej lekcji o otaczającym świecie. Co ciekawe, obecność matki lub jej braku jest dla niego ważne i najczęściej samo pilnuje, by nie stracić jej z oczu. Przychodzi do mamy, gdy zgłodnieje lub zapragnie bliskości. Pokarm, bliskość, miłość..  zawsze są dostępne, choć mama nie musi o tym przypominać. Matka jest dla niego swego rodzaju centrum wszechświata, do którego maluch grawituje, gdy jest taka potrzeba. Tak funkcjonuje dziecko, które od narodzin miało bliski kontakt z opiekunem, chowane tuż przy piersi, w chuście lub nosidełku. Ten kontakt jest naturalną istotą rzeczy u wszystkich ssaków i to dzięki niemu pozbawione uczucia strachu dziecko, może w pełni poświecić swą uwagę nauce i rozwojowi.

Zerkam raz jeszcze na malucha, po czym podchodzę ostrożnie bliżej. Dziecko jest zafascynowane nowo poznaną osobą. Dotyka mojej twarzy, włosów i reaguje na moje zaczepki, skacząc energicznie. Dorośli zajęci pracą nie patrzą w naszym kierunku. Układają liście tytoniu w długich rzędach, po czym mocują je na kijach i wieszają w suszarni. Ususzony tytoń pojedzie do Vientiane. Każdego ranka szereg powtarzanych czynności upływa im na rozmowach i żartach. Co rusz wybuchają gromkim śmiechem. IMG_4999

Podchodzę do nich i pytam, czy mogę zrobić im oraz dzieciom zdjęcie. Nikt nie mówi po angielsku, jednak udaje mi się wyciągnąć od nich trochę informacji o tym, jak wygląda cały proces przygotowania i suszenia tytoniu. Oprowadzają mnie po suszarni. Gdy odchodząc dziękuję im tradycyjnym złożeniem dłoni na piersi ‘Kopczai’. Dwie kobiety odpowiadają tym samym. Wybuchają serdecznym śmiechem.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*
*
Website

*