W drodze do Terakotowej Armii czytamy wraz z Pawłem i Chacko o życiu wielkiego władcy, jego pokręconych pomysłach i ogromnej wierze w przesądy oraz o tym, jak wszystko to doprowadziło do powstania tajemniczego grobowca. Podejrzewamy u niego dość poważną chorobę psychiczną spowodowaną wręcz maniakalnym lękiem przed śmiercią.
Otóż , jak opowiada w swojej książce Zbigniew Domino, po zjednoczeniu Chin nowy władca o imieniu Ying Zheng zmienił tradycyjny tytuł, jakim na tych ziemiach określano osobę rządzącą. Połączył dawne słowo ‘Huang’ oznaczające ‘wielkiego dostojnika’ ze słowem ‘di’ czyli określeniem ‘władca’, tworząc w ten sposób Huangdi, które do dzisiaj znaczy w Chinach cesarz. Pozbawił się też swojego rodowego miana, twierdząc, że nie potrzebuje żadnych tytułów ani zaszczytów, nazywając siebie ‘Qin Shi Huangdi’, a więc – Pierwszy Cesarz Chin.
Zażądał, by po jego ewentualnej (!) śmierci cesarzowie tytułowali się w taki sam sposób.. Drugi Cesarz, Trzeci Cesarz…. Wciąż jednak szukał sposobu na życie wieczne i pragnął na zawsze pozostać pierwszym i jedynym cesarzem.
Uwierzył podobno swojemu wróżbicie Xufu, jakoby gdzieś daleko za siedmioma górami, za siedmioma lasami, istniał magiczny eliksir zapewniający nieśmiertelność. Oczywiście zażądał zdobycia go za wszelką cenę. Wróżbita wykręcał się jak tylko mógł, wymyślił nawet nakaz, jakoby udać się po niego musieli najwybitniejsi z wróżbitów w towarzystwie 1000 niewinnych dziewcząt i chłopców. Na życzenie cesarza przygotowano więc całą wyprawę, o której słuch zaginął na kilka następnych lat. Cesarz tymczasem wpadał w coraz większy obłęd i mimo, iż miał zaledwie 40 lat, panicznie bał się śmierci i wciąż wierzył w zdobycie eliksiru. Wraz z obłędem wpadał na coraz ciekawsze pomysły. Skazał na śmierć pół tysiąca wróżbitów, mędrców, zwolenników nauk Konfucjusza oraz taoistów, gdyż nikt z nich nie potrafił udowodnić mu swojej nadprzyrodzonej mocy. Podobno kazał ich zakopać ‘na próbę’, zakładając, że jeśli posiadają ową magiczną moc, sami zdołają się uwolnić. Dokonał też jednej z największych cywilizacyjnych zbrodni , paląc wielkie dzieła rodzimej kultury, a więc księgi z naukami Konfucjusza i Lao-Cy.
Wszystko to nie odciągało wcale jego uwagi od cudownego eliksiru i gdy Xufu długo nie wracał z wyprawy, cesarz sam postanowił wyruszyć w stronę morza, by go odnaleźć. Udaje mu się to, ale daje się zwieść kolejnym wykrętom Xufu o tym, jakoby drogę na tajemnicze wyspy zagrodził wyprawie potężny morski potwór. Ponieważ zgadzało się to ze snem, jaki nawiedził cesarza kilka dni wcześniej, ten sam zdecydował się stanąć do walki z bestią. Z zapisów starych ksiąg wynika, że płynąc wraz z całą flotą pełną żołnierzy zaopatrzonych w kusze, natknęli się na potwora i został on zgładzony… Opisy w starych księgach sugerują, że wielka ryba mogła być rekinem lub wielorybem. Cesarz wrócił z dobrą nowiną, po czym Xufu wyruszył w dalsze poszukiwania. Słuch jednak po nim zaginął. Istnieją pogłoski, że w towarzystwie 1000 niewinnych dziewcząt i chłopców zatrzymał się u stóp wielkiego wulkanu, czyli dzisiejszej Japonii.
Pierwszy Cesarz tymczasem dalej odchodził od zmysłów, przygotowując w międzyczasie wielką armię terakotowych żołnierzy, czyli monumentalny grobowiec i cesarski pałac, który jest podobno reprodukcją jego ziemskiego świata i miał służyć cesarzowi w ‘życiu po życiu’.