Shangri La
III
Świątynia Kurczaków – Baiji Si
Piękny cichy zakątek na szczycie jednej z gór po północnej stronie miasta, to malutka świątynia buddyjska, prowadzona przez trzech mnichów. Przyciąga niewielu turystów i na ogół miejsce to jest zupełnie puste. Jakby zapomniane przez resztę świata. Zamiast mantr słychać gdakanie kur i pianie kogutów. Wchodząc na górę, najpierw natrafiam na małą kolorową pagodę i nic nie sugeruje, że za krzakami i kolorowymi flagami modlitw tybetańskich kryje się coś jeszcze…
Kolejne pianie koguta przypomina mi, że musi tu przecież gdzieś być obiecana świątynia. Zmierzam więc za dźwiękiem, wspinając się na szczyt góry. Już po chwili wyłania się pierwsza stupa i młynki modlitewne.
Jeden z mnichów karmi akurat zwierzęta i zdaje się mnie nie zauważać. Trochę jakbym była duchem. Wchodzę do świątyni, która mimo, iż nie ma w niej nikogo, nie sprawia wrażenia pustej. Siadam w progu kontemplując spokój tego miejsca.
Płoną świece i kadzidła, a ze ścian spoglądają na mnie buddyjskie bóstwa. W centralnym miejscu oczywiście Budda. Gdy wychodzę, mnich wita się cichutko delikatnym skinięciem głowy, po czym natychmiast wraca do swoich zajęć. Okrążam jeszcze górę, by zobaczyć miasto w dole, po czym odprowadzona przez kury i małe prosiaki wracam w stronę pagody.