Kerala
II
‘Ciało ludzkie ma całkowitą zdolność leczenia się samodzielnie. Gdyby tylko nasze działania mu w tym nie przeszkadzały, wiele chorób znikałoby zanim jeszcze pojawią się pierwsze symptomy. Głównym problemem jest to, że nauczyliśmy się mu w tym całkiem skutecznie przeszkadzać.’ Wujek Chacko wierzy, że wbijając igłę w punkt energetyczny na ciele pacjenta, ciało zaczyna odzyskiwać równowagę i zdolność samoleczenia. Sam proces leczenia następuje później. Gdy pojawia się choroba lub osłabienie, powinien to być dla nas natychmiastowy sygnał, że coś robimy niewłaściwie, blokując przypływ energii. Pierwszą i podstawową rzeczą, jaką możemy wtedy dla siebie zrobić, to pozwolić ciału odpocząć. Nie wydatkować energii na zbędne czynności, a za pomocą snu zadbać o ‘naładowanie akumulatorów’. By system odpornościowy mógł zrobić resztę.
‘Niestety ludziom wydaje się, że energię czerpiemy przede wszystkim z jedzenia, a prawda jest taka, że największą jej ilość czerpiemy podczas snu, gdy zrelaksowane ciało chłonie pranę (lub też ‘chi’) przez meridiany, czyli kanały energetyczne w naszym ciele. Gdy jesteśmy zharmonizowani i w zgodzie z tym, czego w danym momencie nam potrzeba, wszystko stopniowo wraca do normy. Jeśli więc ciało potrzebuje snu, musimy tego słuchać. Podobnie jest z jedzeniem. Jedzmy tylko wtedy, gdy czujemy głód. W dzisiejszych czasach ludzie wciąż coś jedzą, przekąszają, zagryzają… Z nudy, dla odwrócenia na chwilę uwagi od problemów czy rozładowania stresu. Nawyki te sprawiają, że odbieramy sobie zapasy energii, gdyż nasze ciało musi to strawić.’
Saji przyrównuje głód do ognia – gdy brak jest żaru, drewno nie jest w stanie się spalić. Zalega więc w naszym systemie, a jego strawienie kosztuje nasz organizm sporo czasu i wysiłku. ‘Powinniśmy jeść tylko wtedy, gdy czujemy głód. Unikać jedzenia na zapas bądź przejadania się.’
Wujek z uśmiechem patrzy na pociechę rodziny – małą Samanthe i mówi, że w większości przypadków przychodzimy na świat zdrowi, pełni energii i tej energii mogłoby starczyć na tyle, ile tylko każdemu zapragnie się żyć. ‘Gdyby tylko jej przepływu nie blokować i nie naruszać harmonii w naszym organiźmie. Człowiek w 90% przypadków chorób wcale nie potrzebuje leków. Ciało jest w stanie wyleczyć się samodzielnie, jeśli tylko mu to umożliwimy zapewniając odpoczynek. Leki niejednokrotnie pomagają zwalczyć symptomy większego poważniejszego problemu, jednak rzadko kiedy leczą prawdziwą przyczynę choroby. Przyjmowanie ich może i sprawi ulgę, jednak często spowoduje uszczerbek w innej części naszego organizmu. Z pewnością nie pomoże w przywróceniu harmonii, jeśli nie zmienimy czegoś w trybie życia. Problem w tym, że ludzie najczęściej nie słyszą tych pierwszych sygnałów ciała, gdyż nie poświęcają mu wystarczająco dużo uwagi. Zwykle w pędzie życia wszystko inne wysuwa się na pierwszy plan. O swoim ciele myślimy dopiero wtedy, gdy zaczyna ciężko chorować. A zmęczenie to oczywiście pierwszy sygnał’
Zadaję kolejne pytania i już po chwili głęboko wchodzimy w temat diety, snu, a przede wszystkim poświęcania uwagi sobie i słuchania sygnałów, jakie wysyła nam ciało. ‘Pracujemy ponad swoje siły, całymi dniami, nie dojadając i nie śpiąc wystarczająco, pędzimy w amoku, by zarobić pieniądze, których nawet nie mamy kiedy wydawać. Lub też wydajemy je na kolejne zachcianki, które tylko rozpraszają naszą uwagę, odciągając ją o tego, co naprawdę ważne. Błędne koło. Posiadanie pieniędzy jest w gruncie rzeczy bardzo niebezpieczne i nieodłącznie prowadzi do chęci posiadania ich jeszcze więcej. Tak jakby gdzieś na końcu tego cyklu miało pojawić się szczęście… ’
Wypowiada to wszystko spokojnie, z delikatnym uśmiechem na ustach, jakby mówił o smacznym daniu, które wczoraj przyrządziła jego żona. Po chwili rozmawiamy już o akupunkturze hinduskiej, a ja próbując zgłębić temat, wypytuję o różnice między nią, a tradycyjną medycyną chińską.
‘Do wykonania akupunktury tak naprawdę wystarczy jedna igła i wiedza o tym, w który punkt należy ją wkłuć, by odblokować kanał energetyczny, a tym samym pozwolić ciału na nowo czerpać energię i przywrócić harmonię. Często potrzeba kilku sesji, czasem wystarczą dwie. Jeśli lekarz używa wielu igieł i innych przyrządów, to tylko po to, by nadać temu ‘większą wartość’ i wystawić wyższy rachunek. Akupunktura ma osiem tysięcy lat, a igły pojawiły się zaledwie przed dwoma tysiącami. Zamiast nich używano wcześniej kości, patyków lub po prostu przykładano do meridianu palec. Nieoceniony jest jednak w tym wszystkim własny wgląd pacjenta w swoje złe nawyki oraz naświetlenie problemu, by rzeczywiście dotrzeć do jego źródła’
Pytam jeszcze o to, czy filozofia chińska i hinduska, a co za tym idzie TCM i Ajuverda mają więc ze sobą coś wspólnego. Okazuje się, że bardzo wiele. Chińskie ‘Yin i Yang’ to w Indiach Taru i Uru czy też Pingla i Ida. Tutaj również wierzy się, że podstawą zdrowia jest harmonia tych dwóch elementów. ‘W hinduizmie, podobnie jak w TMC, też występuje pięć elementów, tylko ich nazewnictwo troszkę się różni: drewno to niebo, a metal – to powietrze. Każdy z pięciu elementów obecny jest w pożywieniu, ziołach i we wszystkim we wszechświecie, włączając nasze ciało. Istnieje też hinduska kuchnia pięciu przemian…’ Zasłuchana prawie nie zauważam jak drzwi otwierają się i staje w nich drugi wujek..
Nagle temat schodzi na nas i naszą podróż. Opowiadamy o kolejnych jej etapach, spotkaniach z Chacko, kłócąc się o to, kto kogo właściwie śledzi i dlaczego nasze drogi wciąż się przecinają. Przecież od pierwszego spotkania w Republice Buriacji spotykamy się w każdym kraju, który odwiedzamy!
Paweł opowiada o tym, co sprowadza nas do Keralii, żartując, że po czterech miesiącach włóczęgi pora zrobić coś ‘użytecznego’. Saji kwituje to kolejną sekwencją: ‘Jedyną użyteczną rzeczą, jaką można robić w życiu jest rolnictwo’. Wybuchamy śmiechem, po czym analizujemy temat , zastanawiając się nad tym, jak wyglądałby świat, gdyby porzucić wszystkie zdobycze technologiczne i gdyby tak każdy znalazł sobie kawałek zielonej przestrzeni i zaczął uprawiać warzywa i hodować zwierzęta. Ale wizja! Haha!
Robi się coraz później, Chacko podając przekąski, przeprasza wszystkich za spóźniającego się ojca, wciąż pytając, czy jesteśmy bardzo głodni. Zerkam na Pawła, który jadąc prosto z kursu nie jadł nic od rana – musi mieć już niezły pożar w żołądku! Na szczęście pochłonięty jest rozmową z wujkiem Saji, wydaje się nie zwracać na to uwagi.
W końcu w drzwiach staje wysoki, siwy mężczyzna, po czym prężnym krokiem wchodzi do domu i kieruje się w stronę wieszaka, by odwiesić okrycie. Zerka na towarzystwo znad swoich okularów, po czym jego twarz rozpromienia się i z uśmiechem wita wszystkich. I znów, jak na sygnał , wstajemy wszyscy z kanapy. Trochę bawią mnie te podrygi i ukłony, ale jednocześnie podoba mi się taka odmiana, po miesiącach tułaczki w brudnych pociągach i pokojach hotelowych. Wspaniale jest znaleźć się w domu, nawet jeśli nie swoim. Serdeczny ojciec poświęca małą chwilę każdej osobie po kolei, trafnie pytając o to czy owo. Po chwili zaprasza wszystkich do stołu. Przypada mi niemalże honorowe miejsce z prawej strony głowy rodziny i siadam tam bardzo onieśmielona. Na stole prawdziwa uczta… Ryż z warzywami, korma, panir butter masala, opiekany kalafior, warzywne curry i chlebki ciapati, ostra sałatka z pomidorów, cebulki i zielonych papryczek, cytryny w sosie chilli i inne rzeczy, których nie jestem nawet w stanie sobie przypomnieć. Ojciec otwiera butelkę dwunastoletniego Bourbona. Nie mam pojęcia o takich alkoholach, sączę więc niepewnie, pozostawiając przez chwilę na języku. Mmm… smak jest bardzo delikatny. Rozglądam się dookoła, a przy stole poza mną i Icuno sami tylko mężczyźni! Szukam wzrokiem reszty kobiet. Żona wujka Saji siedzi wciąż na kanapie z Samanthą, która właśnie się przebudziła. Maryn zniknęła gdzieś w kuchni, a mama Chacko spaceruje koło stołu serwując jedzenie. Zrywam się natychmiast z krzesła robiąc dla niej miejsce, na co ona każe mi wracać do stołu , nie znosząc sprzeciwu. ‘My zjemy później’ mówi mrugając do mnie trochę tajemniczo. Moja natura domagająca się w świecie równości jakoś ciężko przełyka tę pigułkę, jednak siadam bezsilna w obliczu hinduskich tradycji i smakuję kolejne potrawy. Znów pozostaje mi tylko pogodzić się z tym, że to inna kultura i akceptować wszystko , z czym to się wiąże.
Chciałabym znać słowa, którymi mogłabym opisać smak kolejnych potraw. Mogę tylko powiedzieć, że jeszcze dziś rano tęskniłam za chińską kuchnią myśląc, że nic równie pysznego nie może się przydarzyć. Oj, jak bardzo się myliłam…
Zagadnięta przez ojca Chacko pytam go, czy był to dla niego wyjątkowo ciężki i intensywny dzień, na co on z zadowoleniem odpowiada, że tak wygląda każdy z osobna.
-‘Pracuję 15-16 godzin każdego dnia od 49 lat’. Jedni liczą rocznice ślubu, inni lata bez papierosa, jeszcze inni lata pracy… Ale weekendy masz wolne prawda? Weekendy upływają na spotkaniach towarzyskich, które są nieodłączną częścią mojej pracy oraz na podróżach, więc właściwie pracuję 7 dni w tygodniu.
-‘Co w takim razie sprawia, że wyglądasz młodo, rześko i w ogóle nie sprawiasz wrażenia zmęczonego?’ Jaki jest Twój sekret?’ Strasznie mu to pytanie przypada do gustu, tłumaczy je nawet żonie w języku malayalam i wszyscy wybuchają śmiechem. Otóż sekretem okazuje się być dobry sen, jak też ogólne poczucie spokoju i brak pośpiechu. Zaznacza też, że kocha to, czym się zajmuje.
– A wieczorem, gdy tylko przyłoży głowę do poduszki, zasypia natychmiast – dodaje Saji – recepta na zdrowie jest aż taka prosta!
– I tylko my wprowadzamy do tej prostoty ‘skomplikowane pomysły’ nazywając je modnym dziś słowem ‘kreatywność’ – dodaje brat Chacko, Thomas, po czym wznosimy szklanki z Bourbonem ‘Za prostotę’
Zerkam na Ghandiego na ścianie, który mogłabym przysiąc mrugnął właśnie do nas okiem!
Na pożegnanie robimy sobie kolejne pamiątkowe zdjęcie z Chacko, wierząc, że nie jest ostatnim…
Rodzina proponuje, abyśmy zostali na noc, jednak zarówno my jak i Icuno musimy wracać. Cała rodzina gromadzi się na ganku i każdy wymienia z nami uściski.
Z wujkiem Saji umawiamy się na sesję akupunktury, a właściwie moją pierwszą lekcje, gdyż wygląda na to, że uczeń znalazł swojego mistrza! Tego zupełnie się nie spodziewałam. W Indiach będę zgłębiać tajniki akupunktury i naturalnych sposobów leczenia.
Chacko z rodzicami następnego dnia lecą do Singapuru, odwiedzić najstarszego brata. Wsiadamy do samochodu i wszyscy w trójkę wzdychamy na wspomnienie niesamowitej gościnności.
Raji pędzi jak pirat drogowy, wciskając się na trzeciego między samochody. Już po chwili znajdujemy się w domu, który zaczął już nawet pachnieć i świecić czystością.