Rzeka Li
VII

Trek pieszy z Xingping do Yangdi
Do Xingping dostajemy się z Yangshuo autobusem, który jedzie około godziny. Starożytne miasto pochodzi z 265 r. n.e. Usytuowane jest nad samą rzeką Li, w połowie drogi między Yangshuo a Guilin. Zachowały się stare kamienne uliczki oraz domy z czasów dynastii Ming i Qing. IMG_6783

Podczas naszej wizyty w mieście montowana jest akurat kanalizacja, więc wszystko rozkopane. IMG_6787

Okalający miasto krajobraz jest przepiękny. Jest kilka słynnych miejsc widokowych: Wzgórze Dziewięciu Koni, Wzgórze Luoshishan. Szczególnie popularne wśród Chińczyków jest miejsce odzwierciedlone na banknocie 20 yuanów. Każdy pragnie zrobić sobie tu zdjęcie.

IMG_6799

Po spacerze i małej przekąsce ruszamy w naszą wędrówkę wzdłuż rzeki Li do Yangdi. Trasa piesza ma zająć 4-5 godzin. Miejscami, w których skały są tuż przy brzegu rzeki, trzeba będzie przeprawić się na jej drugą stronę przy pomocy lokalnych łodzi lub tratwy.
Widoki podczas spaceru są niezapomniane.

Mijamy skały o różnych kształtach oraz potężne bambusowe krzewy, których kształt przypomina wyglądem fontannę strzelającą z ziemi.

IMG_6832Unosi się przyjemny świeży zapach rzeki. Tylko dzięki tej bryzie jesteśmy w stanie wytrzymać upał, gdyż jest chyba 40 stopni. Raz po raz zanurzamy głowę w rzece, by trochę się schłodzić. Jedyne, co przeszkadza podczas wędrówki i wciąż nie daje spokoju, to dźwięk silników turystycznych ‘bambusowych’ motorówek, które płyną po rzece w obydwu kierunkach. Tratwy te są obecnie robione z plastikowych rur, które zastępują bambus. Jest ich całe mnóstwo, więc rzężenie silników nie ustaje ani na chwilę, co bardzo psuje krajobraz. Mijają nas też wielkie statki, więc ogólnie niezły tu hałas. IMG_6819Zastanawiamy się, jak ludzie mieszkający w okolicznych wioskach przywykli do tego ciągłego dźwięku. To jak mieszkanie przy autostradzie… Szkoda. IMG_6852
Gdy na drodze pojawiają się pierwsze skały nazywane ‘Wzgórzem Dziewięciu Koni’ przeprawiamy się na drugą stronę małym lokalnym promem wraz z mieszkańcami sąsiednich wiosek oraz ich skuterami.
Stamtąd ruszamy dalej w kierunku Xialong. Po drodze zaczepia nas starsza kobieta, która chce nam sprzedać pomarańcze z własnego sadu. Bagaż już trochę ciężki, wciąż też mamy inne owoce zakupione wcześniej, więc kupujemy od niej symbolicznie kilka pomarańczy, by zjeść je wspólnie. Kobieta jednak obdarowuje nas całą siatką owoców i nie sposób jej odmówić. Wskazuje nam kierunek na Xialong, jednak po chwili okazuje się, że podąża z nami. Na każdym rozwidleniu dróg wskazuje, gdzie się kierować. Ciężko stwierdzić, czy idzie tak z nami, bo jest jej ‘po drodze’, czy stała się właśnie naszym przewodnikiem, a na końcu zażąda zapłaty. Jej towarzystwo zupełnie nam nie przeszkadza, wręcz odwrotnie.

IMG_6866Po tym, jak moczę stopy w strumieniu, natychmiast podaje liście, by je osuszyć. Jednocześnie służy parasolem osłaniając mnie przed piekącym słońcem. Ostrzega nas też przed niebezpieczeństwem. Obie strony śliskiej kamiennej dróżki zarośnięte są krzakami, więc łatwo nie zauważyć, że z jednej strony w dole potężna przepaść. IMG_6898

Mijamy wioskę i oddalamy się trochę od rzeki, dzięki czemu robi się wreszcie cicho. W pewnym momencie przyłącza się do nas pies i tak wędrujemy dalej we czwórkę. Po kolejnej godzinie spaceru docieramy do następnej wioski Quanjiazhou. To stąd trzeba będzie wziąć tratwę, by dopłynąć do Yangdi. Z dwóch stron rzeki zaczynają się wysokie góry. Kobieta wskazuje na swój dom.. Przed domem pokaźnych rozmiarów pomarańczowy sad. A więc to tutaj mieszka. Pomarańczarka i dwa koty.  Zaprasza nas do środka i proponuje coś do jedzenia. IMG_6937Jej gościnność i ciepło bardzo nas wzrusza, jednak musimy iść dalej. Prosimy tylko o możliwość przemycia i schłodzenia twarzy. Nasza towarzyszka kieruje się z nami w stronę rzeki, a po drodze spotykamy starszego pana, jak się domyślamy, jej męża. Pokazuje nam swoją licencję i wskazuje na tratwę. Wygląda na to, że transport do Yangdi mamy załatwiony. Mężczyzna kamieniem na ścieżce pisze 100, po czym podaje mi kamyk sugerując, że czas na naszą ofertę. Chińczycy uwielbiają się targowac. Podając cenę traktują ją, jako cenę wywoławczą i czekają na Twój krok. Biorę kamień i piszę na ziemi 80. Mężczyzna aż podskakuje z radości, podaje rękę, po czym spogląda z uśmiechem na swoją żonę. Zrywają się obydwoje w kierunku rzeki szykować ‘bamboo’. IMG_6956Spoglądamy na siebie z Pawłem trochę zaskoczeni. Sugerowano nam, że ten odcinek będzie znacznie droższy, a nasz kapitan i jego pani wyglądają na bardzo zadowolonych. Nie zastawiamy się nad tym dłużej, tylko wskakujemy na tratwę i zabieramy się za obieranie pomarańczy. Są słodkie i bardzo soczyste.  Gdy oddalamy się od brzegu, nasza pomarańczarka macha do nas na pożegnanie z przepięknym uśmiechem na twarzy. Jej pan w wielkich binoklach siedzi z tyłu tratwy, manewrując znoszony przez prąd rzeki. Kurzy fajkę za fajką, odpalając jedną od drugiej. Nasza tratewka płynie znacznie wolniej niż inne i trzyma się bliziutko brzegu. Rejs trwa może czterdzieści minut podczas których nie odrywamy wzroku od okalających rzekę gór i wspaniałego krajobrazu. Nic dziwnego, że rzeka Li cieszy się taka sławą. Tu jest naprawdę pięknie.

IMG_6968

IMG_7009

Po zasłużonym odpoczynku dopływamy do Yangdi, skąd musimy się jeszcze przzedostać do Guilin. Trzeba stąd wziąć minibusa, a po pięciu kilometrach przesiąść się na autobus. Do Guilin docieramy, gdy słońce chyli się ku zachodowi i wymęczeni z radością zmierzamy autobusem miejskim do naszego ‘pałacyku’ o ślicznych, przestronnych pokojach, świetnie zaopatrzonym barze i bardzo serdecznej obsłudze. Po czasie spędzonym na łonie natury powrót do cywilizacji nie należy do łatwych. Zabiera to trochę czasu, zanim się człowiek ‘dostroi’ do pędzącego miasta i zacznie nadawać na tych samych falach. Jest w tym też coś miłego, gdy pomyśleć o prysznicu i czystej pościeli. Cudownie jest doceniać te drobne przyjemności, których na co dzień nawet nie zauważamy.

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*
*
Website

*