Spotkanie z Dalajlamą to jedna z chwil, które pamięta się długo, wraz z wieloma niekoniecznie istotnymi szczegółami. Jak na przykład ta poranna jazda motocyklem, gdy autostopem wracałam do Bhagsu, po tym jak się okazało, że zapomniałam swojej karty identyfikacyjnej. Znajomi z kursu Hannah z Davem śmiali się, nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście zapomniałam identyfikatora…
‘Zadbałaś o wszystko, wraz z zaklepaniem nam miejsc, przekąskami i zorganizowaniem poduszek do siedzenia. Jakim cudem zapomniałaś swojej karty?’
Stało się. Pędzę więc motocyklem z Abim, jeszcze przed chwilą nieznajomym, który w przypływie życzliwości zgodził się podrzucić mnie do naszego ośrodka. Z powrotem coś wymyślę, wezmę taksówkę lub pobiegnę… Głupi identyfikator! Oby się nie spóźnić…
A o co cały szum?
Otóż, aby się dostać na nauki Dalajlamy, trzeba się najpierw zarejestrować i w specjalnym biurze wyrobić dokument ze zdjęciem. Po wystaniu kilkudziesięciu minut w ogonku i wypełnieniu kilku druczków, karta jest gotowa.
Trzeba tylko pamiętać, by ją ze sobą zabrać!

Zarezerwowanie sobie dobrych miejscówek w świątyni to kolejna przygoda. Wraz z Hannah i Dave’em już kilka dni przed naukami wybraliśmy się w tym celu do Mc Leod Ganj. Oni mieli do załatwienia kilka sprawunków, więc ja na ochotnika pobiegłam zaklepać nam miejsca. Podłoga świątyni pokryta rezerwacjami z nazwiskami napisanymi na kartonach. Z trzema wielkimi arkuszami pod pachą biegałam tam w prawo i w lewo, przeklejając nasze nazwiska z miejsca na miejsce.. Tu słupek zasłania, tam może się okazać, że nie otworzą okna świątyni i nic nie zobaczymy. W końcu pewien młody Tybetańczyk, który przyglądał się całej scenie z rozbawieniem, zamachał do mnie i wskazał miejsce, które wybrałam na samym początku. Po raz czwarty odkleiłam karton i nasze nazwiska wylądowały tam, gdzie być miały od same początku…
W dniu nauk i tak okazało się, że cała podłoga świątyni obłożona jest materacami, więc na nic zdały się nasze kartonowe ‘rezerwacje’. Ślad po nich zaginął!
Za to Tybetańczycy miejscem dzielili się chętnie, nawet, gdy wydawało się, że szpilki się już nie wciśnie. Widząc nas stojących bezradnie, bez chwili wahania rozstąpili się, robiąc dla nas miejsce i przytulając się do siebie jeszcze ciaśniej. Cała nasza trójka zmieściła się bez problemu, po nas byli następni…
Po tym, jak się usadowiliśmy, pojawili się mnisi z wielkimi wiadrami pieczywa oraz czajnikami herbaty i obdzielali nimi wszystkich zebranych. Regularni uczestnicy nauk przynieśli ze sobą nawet kubeczki.
Wychylam się w prawo i w lewo by dojrzeć choć kawałek ramienia wielkiego mnicha. Na małych ekranach umocowanych przy suficie widać, że siedzi już na swym wielkim siedzisku i wraz ze zgromadzoną ludnością odmawia mantry. 10497305_10152225291967616_7765804843383638537_o Boże, jak oni go uwielbiają. W oczach ludzi tyle radości i szczęścia. Nie ma zbyt wielu przyjezdnych. Wśród uczestników zdecydowanie przeważa ludność tybetańska. Mamy szczęście, że nauki są tłumaczone symultanicznie na angielski. Zaopatrzyliśmy się w małe radyjka, które po znalezieniu właściwej stacji zawierają dokładne tłumaczenie tego, co mówi Dalajalama. Zdarza się, że zwraca się też do zebranych po angielsku. 

Tematem jest ‘Ścieżka Bodhisatwy’, a więc ponadczasowe nauki jednego z buddyjskich mnichów Szantidewy, który żył w VII lub VIII w.n.e. na północy Indii w klasztorze Nalanda, w którym niegdyś podobno nauczał sam Budda. Jak głosi legenda, Szantidewa będąc uczniem nie ukrywał swej miłości do życia i jego ziemskich przyjemności. Gdy spotykano go w klasztorze ‘spał, jadł lub siedział w toalecie’. Podczas gdy inni prowadzili skromne życie i oddawali się modlitwie, on nie przywiązywał tak wielkiej wagi do klasztornej dyscypliny. Pewnego dnia jego nauczyciel chcąc go bardziej zaangażować w praktyki buddyjskie, zaproponował, by uczniowie przygotowali nauki, które wygłoszą pozostałym zakonnikom.
Gdy kolejno prezentowano swoje wykłady i przyszła kolej na Szantidewę, ten spytał, czy ma odnieść się do znanych nauk, czy raczej nauczać o czymś, co odkrył sam. Nauczyciel poprosił, by przekazał coś od siebie. Tego dnia nikt nie przypuszczał, że powstanie jedno z ważniejszych pism buddyjskich. Jest to pismo bardzo osobiste, przez co wyjątkowe wśród innych tekstów, mających zwykle charakter akademicki, dydaktyczny i operujących trudnym słownictwem. Czytając ma się poczucie, że osoba, która je napisała, sama cierpi i trudzi się, poszukując drogowskazu. Dzieło to jest jednym z ulubionych tekstów Dalajlamy, nic dziwnego więc, że często do niego sięga. Składa się z dziesięciu rozdziałów, które po kolei opowiadają o cnotach (moralność, cierpliwość, entuzjazm, hojność…), o tym jak je kultywować, by stały się kolejnymi stopniami w drodze do oświecenia. Samo oświecenie ma tu jednak również nowy wymiar, gdyż ma być narzędziem w niesieniu pomocy innym. Bodhisatwa to w buddyzmie ktoś, kto po osiągnięciu stanu Nirwany pozostaje na ziemi, by pomagać innym go osiągnąć.
Podczas dzisiejszych nauk Dalajlama odnosi ten tekst do czasów współczesnych. Rozważania swe rozpoczyna od tematu wiedzy.
‘Ignorancja to jedno z największych zagrożeń naszych czasów. Przeciwstawić można się jej oczywiście poszerzaniem swojej wiedzy.
Powiększ światło swojej wiedzy.
Jeśli jesteś nauczycielem, zdobądź pełną znajomość przedmiotu, którego nauczasz. Jeśli czegoś nie rozumiesz, szukaj, pytaj, zgłębiaj… Nie obawiaj się popełniać błędów, sprawdź, co możesz uczynić następnym razem, by ich nie powtarzać.
W poznawaniu ważne jest, by używać logiki i rozumowania. Nie wystarczy nauczyć się przedmiotu, trzeba go zbadać i znaleźć przyczynę danego zjawiska, sprawdzić ‘na własnej skórze’. Dzięki temu rozwijamy własne doświadczenie i tworzymy silne przekonanie o czymś. Przekonanie i wiedza ta wynika z nas samych, a nie z przeczytanej książki czy zasłyszanej opinii. Następnie poprzez trening wchodzimy głębiej w temat i poznajemy jego kolejne poziomy.
Akceptując rzeczy bez ich logicznego sprawdzenia, nie jesteśmy w stanie być godni zaufania. Eksperymentuj z tym, czego się uczysz, jakbyś prowadził dochodzenie. Z czasem pojawi się w nas niezachwiane przekonanie, zdrowa pewność siebie i tego, co wiemy. Szantidewa zwraca uwagę, by tej pewności nie mylić z arogancją czy dumą – te nieuchronnie prowadzą do walki i szkodzą zarówno nam, jak i innym. To pułapka, w którą łatwo wpaść widząc, że stajemy się kompetentni. Rozwijając w sobie poznanie i pogłębiając swą świadomość, trzeba zachować pokorę oraz być ostrożnym, by nie powodować krzywdy.

Budda namawiał do używania własnej logiki i eksperymentowania. Jego słowa mają zdolność otworzyć Cię na wiedzę.
‘I nie mówię tu, że nauki Buddy są najlepsze.
Jakiekolwiek nauki są najlepsze dla Ciebie i sprawdzają się w Twoim doświadczeniu – te są dla Ciebie najlepsze. Gdybym sugerował, że nauki Buddy są najlepsze, to tak, jakbym chciał powiedzieć, że jeden lek jest najlepszy na wszystkie choroby.’
Dalajlama śmieje się przy tym życzliwie. Ujmuje mnie delikatność i pokora w jego głosie.

‘Ignorancja szerzy brak zgody między religiami.’
Mimo, iż większość z nich proponuje te same wartości, ich członkowie walczą ze sobą i budują niepotrzebne podziały. Jedność jest teraz światu niezbędnie potrzebna. Bez niej wszyscy zmierzamy do samozagłady.
Globalne ocieplenie dotyczy nas wszystkich, niezależnie od wyznania, płci, rasy… Stawianie samego siebie w centrum wszechświata i egoizm sprawia, że zaczynamy ze sobą walczyć i zazdrościć innym, oddalając się od naszej prawdziwej natury. W gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami i tego samego pragniemy… Szczęścia, miłości i bezpieczeństwa.
Dalej opowiada o różnych tradycjach religijnych – buddyzm, jainizm, judaizm… Udowadniając, że wszystkie opierają swe nauki na miłości i współodczuwaniu. Kiedy jesteśmy w miłości, nasze ciało jest zharmonizowane, jesteśmy spokojni. Gdy kieruje nami zazdrość i współzawodnictwo, tracimy ten spokój. Naturalny stan człowieka to spokój i zrównoważenie. Nasze własne ciało samo podpowiada nam, którędy droga i każdy ma narzędzie, by sprawdzać to na nowo. Nie potrzeba opasłych ksiąg i autorytetów. Odpowiedź kryje się Tobie, w uniwersalnym prawie natury. To jest właśnie Dharma.
Sześć z siedmiu bilionów ludzi na świecie to ludzie religijni, jednak religia nie jest w stanie pomóc. Potrzeba silnej moralności wynikającej z przekonania, opartego na doświadczeniu.’

Dalajlama ze smutkiem wspomina, że buddyści w Myanmar walczą z Islamem i apeluje, by tego nie wspierać. ‘Krótkowzroczność. Jesteśmy przywiązani do swoich przyjaciół, a tych, którzy są nam dalsi, traktujemy jak wrogów. Kiedy zezłościmy się na kogoś i osoba ta w naszych oczach popełniła błąd – większość tego, co widzimy, to nasza własna projekcja, niemająca nic wspólnego z rzeczywistością’
Dalajlama nawołuje wszystkich buddystów do szanowania innych religii. Przywołuje prawo karmy. Tworzenie rzeczy pozytywnych, będzie miało pozytywny efekt dla nas samych. Tworzenie rzeczy negatywnych przyniesie skutki negatywne.
Na tym kończy pierwszą część wykładu i zaprasza wszystkich na przerwę. Mnisi znów przechadzają się z wielkimi dzbanami słodkiej tybetańskiej herbaty z mlekiem. W głowie krąży mi kawałek Lennego Kravitz’a: ‘What goes around comes around’. Niby okoliczności mało sprzyjające na rockowy kawałek, ale tekst trafia w samo sedno. W drodze do toalety udaje mi się zatrzymać na chwilę w przejściu i przyjrzeć Dalajlamie z bliska. Rozmawia akurat z otaczającymi go młodymi mnichami, śmiejąc się z nimi i popijając herbatę. Tyle w nim wdzięku, mimo ciężkich doświadczeń i podeszłego wieku.
Po przerwie zatrzymuję się tam w przejściu jeszcze na chwilę, przykucam z boku, chcąc przez chwilę posłuchać tego, co mówi Dalajlama ‘z bliska’.
Po przerwie mistrz zwraca uwagę wszystkich na rozdział szósty ze ‘Ścieżki Bodhisatwy’, który jest rozważaniem o nauce cierpliwości poprzez cierpienie. Są różne poziomy cierpienia. Z reguły wszyscy robimy to, co w naszej mocy, by go unikać. Gdybyśmy byli w stanie przyjąć cierpienie i problemy, jako część życia, zaufać, że są warte tego, by je przeżyć – na końcu tej drogi zawsze czeka na nas prawdziwe szczęście. Przyjemność i cierpienie to jedynie doświadczenia naszego umysłu, utożsamiamy je z pewnymi uczuciami i automatycznie pojawia się akceptacja lub próba ucieczki. Czasem, wystarczy tylko się zrelaksować, by okazało się, że ból czy problem nie istnieje.
‘Hojność – rozwijając tę cnotę stopniowo przychodzi moment, w którym jesteśmy gotowi ofiarować swój ból dla czyjegoś dobra. Przychodzą mi na myśl sytuacje, kiedy ludzie ofiarują innym swoje narządy bez poczucia straty.’
Dalajlama rozgląda się po świątyni znad swych okularów, otacza wszystkich uśmiechem. ‘Zacznijmy od malutkich rzeczy. Jest 12 i zakończyliśmy rozważania na dzisiaj. Do zobaczenia jutro z rana’.
Dalajlama wstaje i w asyście swych pomocników przemieszcza się w naszym kierunku. Wszyscy ludzie przesuwają się bliżej środka. Ponieważ znajdujemy się tuż przy przejściu, robi się naprawdę ciasno. Tuż przy mnie staruszka w tybetańskim stroju próbuje przysunąć się, by znaleźć się jeszcze bliżej ukochanego przewodnika. Przepuszczam ją przed siebie. Wszyscy są bardzo podekscytowani. Jeszcze wczoraj podczas medytacji zastanawiałam się, czy jestem w stanie usłyszeć bicie własnego serca. Słyszę je teraz tak głośno. Dalajlama przechodzi obok nas. Przystaje przy starszym Tybetańczyku tuż obok, wymieniają kilka zdań i wybuchają śmiechem. Ktoś obok tłumaczy, że staruszek jest ogrodnikiem Dalajlamy i od wielu lat pracuje u niego, mimo swego podeszłego wieku. Dalajlama pyta go: ‘Jak długo jeszcze będziesz z nami?’
„O dłuuugo! Jeszcze jakieś dwa lata’
Odpowiada staruszek, wprawiając swego mistrza w rozbawienie. Ten składa dłonie tuż przy jego czole i kłania mu się nisko.

Gdy Dalajlama znika na schodach, wszyscy zmierzają tuż za nim na parter budynku. Tam, przed bramą prowadzącą do domu Dalajlamy, odbywa się poczęstunek. Mnisi obdzielają wszystkich ryżem i soczewicą, a uczestnicy podchodzą ze swymi kubkami i miseczkami, po czym każdy znajduje sobie wolny kąt na ziemi i spożywa posiłek wraz z najbliższymi. My rozpoczynamy poszukiwanie naszych butów, które pozostawione w przejściu rozrzucone są teraz po całej świątyni.
Trudno opisać uczucie, jakie mnie ogarnia po wyjściu stamtąd. Tyle we mnie radości, miłości i wolności. Trochę przykro, że nie możemy uczestniczyć w kolejnych dniach, ale pocieszająca jest myśl, że w październiku, po skończonym kursie, Dalajlama będzie prowadzić kolejne nauki, na które zamierzamy wybrać się razem z Pawłem.
W drodze powrotnej w mojej głowie krążą słowa Dalajlamy. Wszystko wydaje się takie jasne i oczywiste. Wieczorem odnajduję w Internecie ‘Ścieżkę Bodhisatwy’, która napisana bardzo poetycko pochłania mnie bez reszty.

„Niech przejrzy niewidomy,
Niech głuchy odzyska słuch.
I niech brzemienne
Rodzą bez bólu jak Majadewi.

Niech wszystkie istoty znajdą to,
Co pożyteczne i czego dusza pragnie:
Odzienie, jadło, napoje, girlandy kwiatów
Sandałowy balsam i ozdoby.

Niech ogarnięci strachem odzyskają
nieustraszoność,
A zasmuceni — radość.
Niech znękani zaznają spokoju
I nabiorą zdecydowania.

Niech chorzy odzyskają zdrowie
I uwolnią się od wszelkich pęt.
Niech słabi odzyskają siłę,
I niech wszyscy będą dobrzy
dla siebie nawzajem.

Niech lud wszędzie
Gościnnie wita podróżnych.
Niech osiągną oni
Cele swych wędrówek.

Niech wiedzie się tym,
Co wypływają na statkach i łodziach.
Niech szczęśliwie wrócą na brzeg
I radują się spotkaniem z bliskimi.

Niech ci, co zbłądzili w strasznym lesie,
Spotkają niezawodnych towarzyszy podróży:
Niech idą, nie znając zmęczenia,
Nie lękając się tygrysów i zbójców.

Niech bóstwa chronią
Tych, co w dżungli i niebezpiecznych miejscach;
Dzieci, starców i bezbronnych,
Śpiących i chorych na umyśle.”

(…)
„Niechaj będę obrońcą bezbronnych,
Przewodnikiem zbłąkanych,
Niechaj stanę się mostem, łodzią i tratwą
Dla tych, którzy chcą dotrzeć na ten brzeg

Niech stanę się wyspą dla tych, co ląd ujrzeć pragną,
I pochodnią dla szukających światła.
Niech będę łożem dla znużonych
I sługą dla potrzebujących pomocy.

Niech stanę się magicznym kamieniem, cennym naczyniem
Skuteczną mantrą i lekarstwem na wszelkie choroby.
Niech będę drzewem, spełniającym wszystkie życzenia,
I rogiem obfitości dla wszystkich żyjących.”
/Fragmenty ze „Ścieżki Bodisatwy” aut. Szantidewa/

Wykorzystane w poście zdjęcia nie są mojego autorstwa, gdyż robienie zdjęć podczas nauk jest zabronione. Zdjęcia pochodzą z:
https://www.facebook.com/DalaiLama

http://www.bushido.com.pl/images/dalajlama1.png

dalajlama1

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*
*
Website

*